środa, 3 kwietnia 2013

I o co tyle krzyku?

Parę dni temu przeczytałam książki E. L. James "Pięćdziesiąt twarzy Greya" i "Ciemniejsza strona Greya". I naprawdę nie rozumiem o co tyle szumu. Obie książki przypominają mi "Zmierzch", a czytając je właściwie cały czas miałam wrażenie, że wiem, co się zaraz wydarzy. Głównymi bohaterami są Christian Grey - zamożny, przystojny przedsiębiorca i Anastasia Steele - studentka literatury. Ana jest irytująca niczym Bella ze "Zmierzchu", brakuje jej pewności siebie, można odnieść wrażenie, że jej zdaniem, nie zasługuje na to, by spotykać się z Greyem. Christian Grey przypomina mi Edwarda Cullena, bardzo przystojny, tajemniczy, tak idealny, że brakuje słów by to opisać. Spotykają się przypadkiem, ale Ana już od pierwszej chwili pozostaje pod wielkim wrażeniem Christiana, z kolei on ma wobec niej zupełnie inne plany (jakie? nie zdradzę, ale dość łatwo można się domyślić).
Co mnie w tych książkach raziło oprócz przewidywalnej fabuły? Język. Ubogi, bez przerwy powtarzające się te same opisy, czy to sytuacji, czy bohaterów. I tak dowiadujemy się (właściwie, co parę stron), że podczas seksu Ana "rozpada się na milion kawałków", a jej "wewnętrzna bogini" (tak, ma taką ;-) to jej podświadomość? alter ego?) tańczy, śpiewa albo przyklaskuje - zależnie od okoliczności. Na początku było to może zabawne, później już tylko irytujące.
Możecie zapytać dlaczego przeczytałam drugą część, skoro już pierwsza wydała mi się irytująca... Tak już mam, daję drugą szansę ;-)



Autor: E. L. James
Tytuł: "Pięćdziesiąt twarzy Greya"
Liczba stron: 608






Autor: E. L. James
Tytuł: "Ciemniejsza strona Greya"
Liczba stron: 632

2 komentarze:

  1. Książek co prawda jeszcze nie czytałam, ale jak tylko uporam się z magisterka zabieram się do czytania!

    OdpowiedzUsuń