To pierwsza odsłona mojego wymarzonego cyklu. "Powiedz mi, co czytasz...", a ja to opublikuję. Początek jest skromny, ale bardzo obiecujący! Dziękuję pięknie dwóm wspaniałym ochotniczkom, które jako pierwsze wysłały do mnie swoje recenzje!
Na pierwszy ogień recenzja Pauli:
"Za moją krótką recenzję
zabierałam się już od bardzo dawna. Jako, że zarówno ja, jak i mój małżonek
jesteśmy wręcz fanatycznymi wielbicielami „Top Gear” oraz Jeremiego Clarksona,
jego najnowszej książki „Moje lata w Top Gear” nie mogło u nas zabraknąć i
przyniósł ją „Mikołaj” mojemu mężowi J
Jako, że sam Jeremy jest dość
specyficznym człowiekiem, po samej książce również spodziewałam się tego
„czegoś”. Nie czytałam jego wcześniejszych felietonów – na pewno to nadrobię,
gdyż „Moje lata…” idealnie wpasowały się w mój gust i poczucie humoru. Książkę czyta się, a raczej pożera jednym tchem. Clarkson pisze ją w tak przyjemny
sposób, że czytelnicza ciekawość i chęć poznania dalszej części nie pozwalają
na odłożenie książki na bok.
Mój mąż stwierdził, że przecież
ja nie lubię samochodów, więc po co mi ta książka. Mimo tego, że de facto jest
ona związana z motoryzacją, felietony nie opisują tylko aut, nowinek technicznych,
silników, zderzaków, tłumików i innych tego typu rzeczy, o których ja nie mam
zielonego pojęcia. Ja, jako zadeklarowany antyfan motoryzacji, dla którego w
samochodach liczy się przede wszystkim ich ładny wygląd, dosłownie wciągnęłam
książkę. A przy rozdziale o dzieciach i ojcostwie Jeremiego po prostu padłam na
kolana J
Sposób, w jaki wyjaśnia i komentuje on najnormalniejsze życiowe kwestie po
prostu jest nie do opisania. Chociaż wydaje mi się, że niektóre osoby mogą być
tym poczuciem humoru wręcz zdegustowane – im zdecydowanie nie polecam książki.
Jeremiego i jego angielski humor trzeba po prostu lubić.
I nie ważne, czy jeździ się
czerwonym golfem III (J)
czy też starym rowerem tak jak ja, ta książka z pewnością zadowoli każdego, kto
ma dystans do świata i do samego siebie".

Autor: Jeremy Clarkson
Tytuł: "Moje lata w Top Gear"
Liczba stron: 624
Jako druga swoją recenzję przesłała Kamila, sama siebie podpisująca jako Mama Nadii i Blanki.
"Godzina 22 – 23 – o tak! To jest mój czas, czas
spokoju, relaksu, a skoro relaksu to i książki! Każdy mój dzień to czas
przeznaczony w całości dla moich dzieci – Nadii i Blanki. Mój dom został
opanowany przez dzieci. Nawet książki znajdują się zawsze gdzieś między butlą z
mlekiem, gryzakami, pluszakami czy innymi dziecięcymi gadżetami (co najlepiej widać na zdjęciu). Mimo wypompowania organizmu z resztek sił, czytam
po nocach… Tylko wtedy mogę sobie na to pozwolić. Obecnie książką, która skutecznie odpiera atak sił pchających mnie
bez opamiętania w „objęcia Morfeusza” jest debiutanckie dzieło Nick’a Cave’a „Gdy oślica ujrzała
anioła”. Tak, tego samego Nick’a, który wraz z Kylie
Minogue wyśpiewał historię o dzikich różach w piosence Where the (mimo
tego tekst potrafi urzec) Wild Roses Grow.
Nie bez znaczenia jest
fakt, że wracam do niej po latach! Polecił mi ją, jeszcze w ogólniaku, mój
nauczyciel od polskiego (swoją drogą świetny człowiek). Jestem pewna, że kiedyś
znów do niej wrócę.
„Gdy oślica ujrzała anioła” to nowatorska opowieść pełna krwawych i
wstrząsających zdarzeń, szydząca z religijnego fanatyzmu, będąca fantastyczną
podróżą w wynaturzony świat przedstawiony w konwencji gotyckiej tragedii. Bohaterem
jest niemy, ale wypełniony religijnym natchnieniem Euchrid Eucrow- samozwańczy
Król Psiego Łba - pogardzany syn trapera i maciorowatej matki. Dorasta on w
Ukulore, bagnistej rolniczej dolinie, którą wiecznie spowijają czarne, deszczowe
chmury, wśród postaci jakby żywcem przeniesionych z jakiejś mrocznej, groteskowej opowieści: wykolejeńców, oszustów, przygłupów, miłośników podłego
bimbru oraz nawiedzonych kaznodziejów wieszczących koniec świata. Euchrida
którego nawiedza cudowna anielica i który przemawia do zwierząt, fascynuje
ludzkie okrucieństwo i cielesność.
Książka robi ogromne
wrażenie, bardzo silnie oddziałując na wyobraźnię Jej strony pełne są moralnego
zepsucia, ociekają brudem (mimo tego tekst potrafi urzec)... Jednocześnie autor
nie napawa się nim, nie popada w przesadę. Niczym Baudelaire opisuje on
ukryte piękno "kwiatów zła". Nick Cave nie pławi się w niegodziwości
ludzkiej bez celu. Jego słowa są niczym palec oskarżycielsko wymierzony w zło.
Prawi kazania, czasami wręcz brutalne, ale jednocześnie poruszające.
Czy książkę czyta się
dobrze? Mnie tak, choć myślę, że nie każdemu przypadłaby ona do gustu. To
trzeba lubić... Książka jest smutna, przygnębiająca. Bohaterzy są zepsuci,
jednak kryje się za nimi ogromna wrażliwość na krzywdy drugiego człowieka,
wobec których narrator nie pozwala czytelnikowi „przejść” obojętnie.
Polecam, chociażby
dlatego, że książka nie powala „od tak” machnąć na nią ręką. A dla mnie jest to
oderwanie się od rzeczywistości.
POLECAM, POLECAM,
POLECAM!"

Zdj. Kamila, mama Nadii i Blanki ;-)
Dziewczyny! Wielkie dzięki za recenzje!